Salma Hayek o pieniądzach w związku: niezależna, ale razem

Salma Hayek: własne pieniądze w małżeństwie z miliarderem

Ma 58 lat, status gwiazdy od dekad i męża, który stoi na czele jednego z największych koncernów luksusowych na świecie. A jednak Salma Hayek mówi wprost: chce sama zarabiać i robi to z pełną premedytacją. W rozmowie z WSJ Magazine przyznała, że czuje presję, by osiągać konkretny poziom dochodów – i że to ją napędza. "Mam presję, by zarobić pewną kwotę, i to lubię. A teraz stwierdziłam: chcę więcej" – tak opisała swój wewnętrzny napęd.

Jej mąż, François-Henri Pinault, 62-letni szef Kering (w portfolio m.in. Gucci, Saint Laurent, Balenciaga, Bottega Veneta), to jedna z najpotężniejszych postaci światowego rynku dóbr luksusowych. I tu twist: Hayek mówi, że w ich związku nie ma intercyzy, ale finanse prowadzą osobno. Taki układ daje jej poczucie sprawczości – w pracy i w domu. Chodzi nie tylko o liczby na koncie, ale o prawo do decyzji, własny rytm i tożsamość zawodową, którą budowała na długo przed ślubem.

Aktorka nie romantyzuje pieniędzy. Zwraca uwagę, że zamożność zmienia nie tylko właściciela portfela, ale też ludzi wokół: oczekiwania, prośby, ton rozmów. Dlatego wyraźnie stawia granice – by chronić siebie i bliskich. Jej recepta brzmi prosto: transparentność w sprawach finansowych, osobne decyzje, wspólne wartości.

W praktyce Hayek łączy kilka ścieżek. Gra w kinie mainstreamowym i ambitnym (od Fridy po Eternals i Magic Mike’s Last Dance), prowadzi firmę producencką Ventanarosa, pracuje przy projektach serialowych, angażuje się też filantropijnie – od inicjatyw Kering Foundation po Chime for Change, wspierające kobiety i dziewczęta. Dla niej praca to nie tylko zawód. To system nerwowy – coś, co daje sens i niezależność.

Małżeństwo, granice i wychowanie do pieniędzy

Małżeństwo, granice i wychowanie do pieniędzy

„Niezależna, ale razem” – tak najprościej streścić ich układ. On – biznes i imperium marek. Ona – własne projekty i kontrola nad przychodami. Pary często ścierają się o wspólne lub oddzielne konta. U Hayek i Pinaulta jest model pośredni: życie razem, finanse osobno, jasne zasady co do wydatków i wsparcia. Bez teatralnych gestów, za to z chłodnym planem.

Hayek otwarcie mówi też o przyszłości. Rozważa przedsięwzięcia z córką Valentiną (ur. 2007), nie po to, by „przepisać” majątek, ale by nauczyć ją myślenia o pieniądzach: budżet, ryzyko, odpowiedzialność. To podejście do budowania majątku międzypokoleniowego, w którym liczy się nie tylko kapitał, ale i kompetencje. Dla nastolatki, która dorasta między planami filmowymi a tablicą wyników Kering, to praktyczna lekcja.

Dlaczego takie wyznanie odbiło się szerokim echem? Bo podważa utarty schemat: „Skoro on jest miliarderem, ona może odłożyć karierę”. Hayek robi coś odwrotnego. Mówi: praca mnie definiuje, daje mi wolność i głos. A pieniądze? Są narzędziem, które pomaga ten głos utrzymać. Dla wielu kobiet w związkach to realny, codzienny dylemat. I równie realna inspiracja.

W tle tej historii jest też obraz współczesnego luksusu. Kering to spółka, która żyje z opowieści o stylu, rzadkości i marce. Hayek, będąc żoną szefa takiej grupy, mogłaby spokojnie wyhamować. Tymczasem stawia na niezależność finansowa jako trwałą strategię – także psychologiczną. To nie neguje partnerstwa. Wręcz je porządkuje: każdy rozwija swoje, a razem budują wspólny dom, rodzinę i cele społeczne.

Ten model nie jest dla wszystkich. Wymaga rozmowy, zaufania i zgody, że autonomii nie trzeba się bać. Hayek pokazuje, jak to może działać w praktyce: osobne konta, wspólne cele, twarde „tak” dla pracy i równie twarde „nie” dla oczekiwań z zewnątrz. Proste? Na papierze tak. W życiu – to codzienna dyscyplina, ale właśnie ona daje spokój.

Napisz komentarz