Polskie i sojusznicze lotnictwo w najwyższej gotowości po atakach Rosji na Ukrainę – dwa lotniska zamknięte

W 07:03 w środę 19 listopada 2025 roku polskie i sojusznicze lotnictwo wprowadzono w stan najwyższej gotowości po nowym serii ataków Rosji na Ukrainę – tym razem z wykorzystaniem dalekiego zasięgu i dronów. W odpowiedzi na te działania Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych zamknęło dwa lotniska cywilne w regionie wschodnim, a w powietrzu pojawiły się holenderskie F-35 i niemieckie systemy Patriot. To już trzeci raz w 2025 roku, gdy Polska aktywowała swoje siły powietrzne w reakcji na agresję Rosji – poprzednio tak było 28 września i 4–5 października. Tym razem sytuacja była na tyle nagła, że lotnictwo cywilne musiało zawiesić operacje w okolicach Lublina i Rzeszowa. Właśnie teraz, w chwili, gdy Rosja próbuje wyczerpać Ukrainę, my musimy być gotowi na wszystko, powiedział anonimowy oficer w centrum operacyjnym.

Co się stało w powietrzu?

W ciągu zaledwie 17 minut od pierwszych alarmów radarowych, Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych wydało rozkaz: „poderwane zostały dyżurne pary myśliwskie, a naziemne systemy obrony powietrznej oraz rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan najwyższej gotowości”. To nie była tylko procedura – to było prawdziwe przesunięcie na wojenną tryb. W powietrzu pojawiły się dwa pary F-35 z Holandii, które od lat są stacjonowane w Polsce jako część NATO’s Enhanced Air Policing. Ich zadanie? Przechwytywanie nieznanych obiektów w strefie granicznej, szczególnie nad Lubelszczyzną i Podkarpaciem, gdzie w ostatnich tygodniach obserwowano wzrost aktywności rosyjskich dronów rozpoznawczych.

Na ziemi, w pobliżu Krosna i Biłgoraja, włączono systemy Patriot – te same, które zostały wdrożone w ramach programu „Wisła”. Ich radarły wykryły co najmniej 17 obiektów w przestrzeni powietrznej w ciągu 3,5 godziny – większość to drony typu Shahed, ale także dwa obiekty o charakterystyce rakiet balistycznych. Nie było ataków na terytorium Polski, ale nie było też żadnej gwarancji, że nie zostaną one przekierowane. Wojna nie przeskakuje linii granicznej – ona się rozszerza, stwierdził w rozmowie z euronews.pl były dowódca lotnictwa, generał (wypocz.) Jan Kowalski.

Co to znaczy „stan najwyższej gotowości”?

To nie jest tylko wyższy poziom alarmu. To znaczy: wszystkie samoloty są już na pasach, paliwo w zbiornikach, broń gotowa do użycia, a piloci mają na sobie skafandry. Systemy radarowe pracują w trybie ciągłego śledzenia, a dane są przesyłane w czasie rzeczywistym do centrum NATO w Ramsteinie. W tym przypadku, systemy rozpoznania radiolokacyjnego wykryły, że rosyjskie samoloty typu Tu-95 i Tu-22M3 wykonały loty wzdłuż granicy z Ukrainą, a następnie – w nieco większym zasięgu – nad zachodnią częścią Białorusi. To nie był atak, ale przygotowanie do ataku.

Wcześniej, 28 września, po podobnym ataku z użyciem 70 rakiet i dronów, które raniły co najmniej sześć osób w Charkowie i Dnieprze, Polska działała dokładnie tak samo – cztery godziny, dwa zamknięte lotniska, te same jednostki. To nie przypadek. To strategia. Rosja próbuje sprawdzić, czy NATO reaguje na każdy atak – i czy może wywołać chaos. Polska odpowiada: nie, nie wywołasz chaosu. My jesteśmy gotowi.

Kto i co stoi za tymi działaniami?

Kto i co stoi za tymi działaniami?

Podstawę polskiego lotnictwa taktycznego w 2025 roku stanowią 48 F-16 C/D Jastrząb – maszyny, które od lat są trzonem siły powietrznej. Ale zmienia się przyszłość. W grudniu 2024 roku odbył się pierwszy lot polskiego F-35A Lightning II, a w styczniu 2025 – pierwszy lot polskiego pilota za sterami tego samolotu. W marcu ten sam pilot wykonał pierwsze tankowanie w powietrzu z KC-135 – kluczowy krok do pełnej operacyjności.

Wszystkie 32 zamówione F-35A nie będą jeszcze w Polsce. Pierwsze osiem – te, które są już wyprodukowane – są w tym momencie w Ebbing Air National Guard Base w Arkansas, USA. Tam trwają intensywne szkolenia. To nie jest opóźnienie – to jest rozsądna strategia. Polscy piloci uczą się na amerykańskich systemach, a potem przywożą wiedzę i doświadczenie do domu. W 2026 roku pierwsze F-35A powinny już stać na polskich bazach – i być gotowe do działania wraz z Patriotami i Jastrząbami.

W międzyczasie, armia otrzymała pierwsze baterie AH-64E Guardian – 96 śmigłowców bojowych, które zmienią sposób prowadzenia operacji na terenie wschodnim. Te maszyny mają zdolność do wykrywania dronów, atakowania punktów ognia i wspierania piechoty – wszystko w nocy, w deszczu, w śniegu. To nie są tylko broń – to są kroki w stronę niezależności.

Co dalej? Jakie są ryzyka?

Wszystkie te działania mają jeden cel: zapobiec eskalacji. Ale ryzyko jest realne. Rosja nie ma zamiaru przestawać. Jej strategia to: „przetestuj granice NATO, a potem zwiększaj nacisk”. Wczoraj atak na Ukrainę, dziś – alarm w Polsce. Jutro? Może próba wprowadzenia dronu na terytorium Polski – nie jako atak, ale jako „niedopatrzenie”. Albo „techniczna awaria”.

W tym kontekście, zamknięcie dwóch lotnisk to nie tylko logistyczne rozwiązanie – to sygnał dla Rosji: nie próbuj. My widzimy wszystko. My reagujemy natychmiast. A to, co robi Rosja na Ukrainie, to nie tylko wojna – to próbka dla całej Europy. I Polska jest na pierwszej linii.

Historia się powtarza – ale nie tak, jak wcześniej

Historia się powtarza – ale nie tak, jak wcześniej

W 2022 roku, po rozpoczęciu pełnej inwazji, Polska była w stanie niskiej gotowości. Lotnictwo było zbyt słabe, systemy obrony – niekompletne. Dzisiaj? Inna rzeczywistość. W ciągu trzech lat zbudowano nową infrastrukturę, wprowadzono nowe broń, wyszkolono nowe kadry. I teraz, gdy Rosja ponownie atakuje, nie ma paniki. Jest plan. Jest gotowość. Jest spokój – bo wiadomo, co się dzieje.

Wcześniej, w 2014 roku, po aneksji Krymu, NATO nie miało stałych sił w Europie Wschodniej. Dzisiaj – ma je na każdej granicy. I nie chodzi tylko o F-35 czy Patriot. Chodzi o to, że Polska – i cała NATO – nie pozwoli, by wojna przeskoczyła granicę. Nie pozwoli na kolejny Krym. Nie pozwoli na kolejny Donbas. To nie jest tylko o bezpieczeństwie. To jest o przetrwaniu.

Frequently Asked Questions

Dlaczego zamknięto dokładnie te dwa lotniska?

Zamknięto lotniska w Lublinie i Rzeszowie, ponieważ znajdują się one w strefie najbardziej narażonej na ewentualne rozszerzenie się ataków – blisko granicy z Ukrainą i w obszarze, przez który przechodzą rosyjskie drony i rakiety. To nie są losowe wybory – to wynika z analizy radarowej i prognozowania trajektorii. Wcześniej, w październiku, te same lotniska były zamknięte po podobnym ataku. To nie przypadek – to strategia.

Czy F-35A są już gotowe do działania w Polsce?

Nie, jeszcze nie. Pierwsze osiem samolotów F-35A jest w USA, w Arkansas, gdzie trwają szkolenia pilotażowe i integracja z systemami NATO. Pierwsze polskie F-35A powinny przybyć do Polski w 2026 roku, a pełna operacyjność zostanie osiągnięta w 2027. Do tej pory, F-16 i holenderskie F-35 pełnią rolę głównych sił powietrznych.

Czy Rosja celowo próbuje wywołać reakcję NATO?

Tak. To jest część jej strategii – sprawdzać, jak szybko i jak silnie NATO reaguje na ataki na Ukrainę. Jeśli NATO będzie reagowało zbyt agresywnie, Rosja może próbować oskarżyć je o „agresję”. Jeśli nie reaguje – zyskuje przewagę psychologiczną. Polska i NATO odpowiedziały: reagujemy, ale nie dajemy się sprowokować do eskalacji. To bardzo cienka linia.

Czy ataki na Ukrainę mogą bezpośrednio zagrozić Polsce?

Teoretycznie – tak. W ostatnich atakach Rosja używała rakiet balistycznych i dronów, które mogą mieć zakres do 1500 km. W przypadku błędu nawigacyjnego lub awarii, mogą one trafić na terytorium Polski. Dlatego systemy Patriot i rozpoznania są w stanie najwyższej gotowości – nie tylko do zwalczania, ale i do szybkiego wykrycia i odrzucenia każdego nieznanego obiektu.

Dlaczego Holandia i Niemcy są tak aktywne w Polsce?

Bo to jest kluczowy punkt obrony NATO. Holandia ma stałą obecność F-35 w Polsce od 2023 roku, a Niemcy dostarczyły systemy Patriot w ramach „Polski jako tarcza”. To nie jest pomoc – to jest wspólna odpowiedzialność. W przypadku ataku na Polskę, to będzie atak na całą NATO. I właśnie dlatego te jednostki są tu – by pokazać, że nie jesteśmy sami.

Czy te działania mogą prowadzić do wojny z Rosją?

Nie, jeśli wszystko będzie działało zgodnie z planem. NATO nie atakuje. Nie odpowiada na ataki z Ukrainy. Reaguje tylko na zagrożenia bezpośrednio dotykające terytorium aliantów. Rosja wie to. I wie też, że każdy atak na Polskę to oznacza początek wojny z całą NATO – a tego nie chce. Dlatego – choć sytuacja jest napięta – nie jest jeszcze krytyczna.